niedziela, 20 grudnia 2015

Rozdział IV

,,W tym momencie Weronika cała się zaczerwieniła i nie mogła powstrzymać uśmiechu:

-Jestem z Matthew'em."


Zmarła.
Coś w niej pękło.
Nie mogła się ruszyć, ciało odmawiało jej posłuszeństwa. Jej małe brązowe oczy stały się szklane. Bezbarwna ciecz chciała wydostać się na zewnątrz.
,,Nie.. Proszę, nie teraz." - mówiła w myślach - wytrzymaj, proszę".

-J-j-jesteś z Matt.. Matt.. Matthew'em? - ledwo co wypowiedziała to pytanie. W zasadzie nie musiała go zadawać bo doskonale znała odpowiedź.
-No tak! Co Ty, głucha jesteś? - zaśmiała się Weronika i klepnęła ją w ramię. - Ale.. Co Ci tak mina zrzędła?

Rose nie była w stanie powiedzieć jej prawdy, jednak nie chciała też kłamać. Co robić? Jak się zachować?

,,Powiedz jej prawdę, nie kryj uczuć!" - krzyknęło serce.
,,Ogarnij się, przecież wiadomo jak zareaguje, milcz i nic nie komplikuj" - dodał rozum.

Czekała na propozycję intuicji.
Cisza.
,,No pomóż mi, do jasne anielki! -pomyślała dziewczyna - Wtedy kiedy najbardziej Cię potrzebuje znikasz?"
Cisza.

Tupnęła nogą zapominając, że ciągle stoi koło Weroniki.
Ujrzała zdziwioną minę koleżanki, więc wiedziała, że musi coś zrobić. Nie zastanawiając się długo (bo nie miała na to nawet czasu) posłuchała rady rozumu.

-Przepraszam Wercia.. Ja.. po prostu się boję, że.. on Cię zrani - w tym momencie przygryzła wargę a z oczu zaczęły sypać się małe bezbarwne kryształki - Tyle w życiu przecierpiałaś, nie chcę żebyś znów musiała przez kogoś cierpieć.

Udało się, Mogła się rozpłakać jednocześnie nie wyjaśniając koleżance prawdy. Pomyślała, że jest dobrą improwizatorką i pomyśli o przyszłości związanej z aktorstwem.

-Rosie - ozwał się delikatny głosik - On jest inny, naprawdę. I wiem, że to brzmi beznadziejnie ale chyba rozumiesz o co mi chodzi nie?

Dziewczyna kiwnęła głową.

-Zachowuję się wobec mnie dojrzalej niż moi dotychczasowy chłopacy - w tym momencie ją przytuliła - Jest taki.. opiekuńczy i kochany.

Gdyby nie dzwonek na lekcje nie wiadomo co by się stało.
Weronika wzięła plecak i powędrowała pod klase a nasza Rosie poszła w stronę szafek. Nie obchodziło ją to, że powinna iść teraz na lekcje. Nic się w tym momencie nie liczyło. Musiała wyjść, nie mogła tu dłużej zostać, nie w tym stanie. Szła w górę i ignorowała nawoływania koleżanek.
Kilkadziesiąt par oczu zwróciło się w jej stronę, ich też zignorowała.
Po prostu wzięła kurtkę z plecakiem i wyszła z budynku.

~*~

Była na polach, daleko od szkoły i domu.
Rozległ się dźwięk w jej telefonie, to Alicja.
Spojrzała na wyświetlacz i ironicznie się uśmiechnęła.
Nie chciała rozmawiać, nie miała na to najmniejszej ochoty, tymbardziej, że już od jakiś kilkudziesięciu minut płakała.
Chciała pobyć sama. Tylko ona i muzyka. Jednak przeszkadzały jej ciągłe wydzwaniania koleżanki.
Wyciągnęła karte SIM i rzuciła ją za siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz