środa, 9 grudnia 2015

Prolog


~*~
Była noc. Niebo przepełniały białe świecące kropki zwane przez ludzi gwiazdami. W zasadzie zdania są podzielone. Astronomowie twierdzą, że są to komety, filozofowie, że duszę zmarłych a dla innych ludzi mogą być to tylko gwiazdy, które mają za zadanie świecić w nocy. Jednak dla Rose, były one czymś więcej, sama dokładnie nie wiedziała czym ale zdawała sobie sprawę z tego, że ich potrzebuje. Mimo uroku małych białych punkcików dziewczyna najbardziej na świecie kochała księżyc. Może to chore, ale nie potrafiła wyobrazić sobie bez niego życia. Był dla niej jak.. przyjaciel? A może ojciec? A może po prostu ktoś bliski?
Sama nie wiedziała, ale czuła do niego silną więź bez której nie byłaby szczęśliwa.
Siedziała na miękkiej trawie i spoglądała w niebo. Potrafiła przebywać tutaj godzinami, jeżeli w przestworzach widziała swoich dalekich przyjaciół.
..se..Rose..
-Rose, do cholery! – krzyknęła Weronika przerywając dziewczynie rozmarzanie.

Popatrzyła się na nią pytającym wzrokiem.

-Halo, ziemia do Rose, jesteśmy w szkole, na lekcji geografii i mamy 5 minut na skończenie tego plakatu.

W tym momencie wróciła na ziemie. Uświadomiła sobie, że ciągle siedzi w szkole. Jęknęła cicho i błyskawicznie sięgnęła do swojego plecaka i wyjęła z niego piórnik. Rozpoczęła poszukiwania flamastrów. Denerwowało ją to, że ma tak nieporęczny i duży piórnik. Gdy go kupowała była pewna, że będzie odpowiedni ze względu na pojemność, tymczasem okazał się totalną kichą przez którą w tym momencie traciła cenny czas. Chwila, jest! Znalazła. Pośpiesznie rzuciła parę flamastrów Weronice a sama zaczęła kolorować mapki.
Mimo starań dziewczyn było już za późno. Długo oczekiwane dzwonki na przerwę zawsze cieszyły Rose. Jednak w tamtym momencie chciała żeby zadzwonił jak najpóźniej. Niestety, nie spełnił jej oczekiwań. Uczniowie wylewali się z klasy gdy ona nie miała najmniejszej ochoty z niej wyjść.

-Evans! –krzyk nauczycielki sprawił, że dziewczyna musiała przerwać pracę. –Miałyście na to całą lekcje a zrobiłyście dopiero połowę?!

Weronika chciała je wytłumaczyć jednak Rose jej przerwała:
-Przepraszam, Weronika sama zrobiła ten plakat. Nie mogłam się skupić na dzisiejszej lekcji i dopiero pod jej koniec koleżance udało się wyrwać mnie z myśli. Mogę to dokończyć w domu?

Nauczycielka pani Luiza skrzyżowała ręce i odpowiedziała:

-Dobra, ale obniżę Ci ocenę.

Ale Rose jej już nie słuchała. Ignorowała nawoływania swojej dobrej koleżanki Weroniki i szła przed siebie. Gwałtownie wbiegła po schodach i kierowała się w stronę szkolnych szafek i wtedy go zobaczyła – chłopaka który stał dosłownie naprzeciwko niej. Byli sami, tylko oni dwoje z tajemniczymi spojrzeniami.
~~*~~

2 komentarze:

  1. No to tak.
    Prolog jednocześnie intryguje i... i nie intryguje. Takie mieszane uczucia mam.
    Masz problemy z przecinkami.
    Nie wiem, czy zdałaś sobie z tego sprawę, ale starałaś się nadać temu wszystkiemu taki wyniosły ton, przez co chwilami czułam się jakbym czytała jakąś lekturę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, na początku straszne błędy z tymi przecinkami. :<
      Co do tej lektury mam to traktowc jako cos zlego?
      Bo nie chcialam zeby opowiadanie wygladalo na zasadzie "Kali jesc, Kali pic"

      Usuń