sobota, 12 grudnia 2015

Rozdział II


,,-Już? Nacieszyłaś się? - spytała Alicja - Doszłaś?

Dziewczyna popatrzyła się na nią z oburzeniem

-Ty to zawsze musisz zepsuć atmosferę, co!?


Wybuchnęły głośnym śmiechem i udały się w stronę informatycznej sali."





Dziewczyny weszły do sali i usiadły przy swoich miejscach. Na początku roku udało im się zająć miejsce niedaleko siebie toteż mogły ze sobą rozmawiać gdy Pani była czymś zajęta.
A w tej chwili właśnie tak było.

-I jak, i jak!? - zapytała podekscytowana Alicja.
-Poczekaj, spokojnie - odparła Rose chociaż sama nie mogła powstrzymać uśmiechu - Opowiem Ci po lekcji.
-Chyba sobie żartujesz, mów i to zaraz!
-Ala, odpuść.
-Dlaczego?

Rose wskazała wzrokiem siedzącą nieopodal Weronikę, która na szczęście nie dosłyszała ich rozmowy.

-Ah.. no okej, okej - powiedziała niechętnie ustępując Alicja.

I w tym samym momencie Pani skończyła swoją pracę i rozpoczęła lekcję. Główna bohaterka skierowała twarz w stronę tablicy i zmusiła się do słuchania poleceń nauczycielki. W zasadzie starała się jej słuchać jednak niezbyt jej to wychodziło, bo wpuszczała jednym uchem informację a drugim wypuszczała. Jej myśli krążyły wokół niego. Nie potrafiła przestań o nim myśleć, co ją denerwowało. 
W pewnym momencie jej mina się zmieniła. Zaczęła zastanawiać się nad tym co do niego czuje. Jest zakochana? Zauroczona? A może on się jej po prostu podoba?
Po krótkiej analizie doszła do wniosku, że jest zakochana co sprawiło, że się zdenerwowała. Nienawidziła być zakochaną. Wiedziała, że nie jest na to gotowa. Nie ze swoim obecnym charakterem, który co chwila płatał jej figle. Zbyt często przejmowała się małymi rzeczami a stan zakochania utwierdzał ją  w przekonaniu, że to Matthew jest najważniejszy. Nie znosiła tego stanu, gdy uzależniała się od drugiego człowieka. Czuła się wtedy bezradna bo jej szczęście zależało tylko i wyłącznie od obiektu jej westchnień.
Więc co by było jakby zaczął ją ignorować? Jakby się zachowała gdyby ją zostawił? Gdyby powiedział jej w twarz, że jest nikim?
Chyba nie muszę odpowiadać jakby się to skończyło, prawda?

Drrrrrrrrryń – dzwonek przerwał jej rozmyślenia.
Wstała, założyła plecak i poprawiła swoje szatynowe włosy po czym wyszła z klasy kompletnie zapominając o otaczającej jej rzeczywistości. Skierowała się na prawe skrzydło szkoły i..
Zamarła.
Znowu znajdował się przed jej oczami.
Siedział pod stołówką obok innych dziewczyn, które były zajęte rozmową z kimś innym.
,,To Twoja szansa!” – krzyczała intuicja.
,,Nie widzisz, że siedzi z innymi? Nie wtrącaj się na siłę” – odezwał się rozum.
,,Leć, zaproś go na którąś przerwę, wtedy nikt wam nie będzie przeszkadzał” – dopowiedziało serce.
Ostatecznie posłuchała intuicji.
Kierowała się w stronę stołówki. Gdy była już kilka centymetrów przed nim niepewnie się odezwała:

-Mogę się dosiąść?

Chłopak kiwnął głową a Rose podczas siadu zahaczyła o stojący niedaleko śmietnik. Na nieszczęście Matthew to zauważył.
,,Cholera’’ – mruknęła sama do siebie dziewczyna.
Czuła, że zaczyna się czerwienić, więc odwróciła głowę w przeciwną stronę.
„Rose uspokój się. Napraw sytuację póki nie jest za późno” – pomyślała.
Gdy już ochłonęła odwróciła się ponownie w jego stronę i zadała jedyne pytanie na które było ją w tamtym momencie stać:

-Jak tam?

Chłopak kiwnął ramionami.

-W sumie po staremu – odpowiedział i potarł ręce.
-A jak Ci z nauką idzie?

Nie zdążyła dokończyć pytania bo w tej samej chwili ze stołówki wyszedł przyjaciel Matthew’a – Dominik, który po chwili się do nich dosiadł.
Rozmowa szła już o wiele lepiej gdyż przyjaciel jej miłości wymyślił temat.
Była mu za to wdzięczna chociaż wiedziała, że nie może mu tego powiedzieć.
I tak minęła jej długa przerwa. Gdy zadzwonił dzwonek, wstała, wzięła plecak i kierowała się w stronę klasy lekcyjnej po drodze szukając Alicji. Gdy się na nią natknęła przeprosiła koleżankę i opowiedziała co się stało.

-Domyśliłam się, zakochańcu – szeroko się uśmiechnęła.

Rose rzuciła jej pogardliwe spojrzenie ale po chwili się roześmiała a wraz z nią jej przyjaciółka.
Gdy już się uspokoiły poszły na dwie ostatnie lekcje wychowania fizycznego.
Rose była tak podekscytowana, że postanowiła dać z siebie wszystko niezależnie od tego co będą mieli.
Akurat trafił się najgorszy według niej sport – koszykówka.
Jednak to jej nie zniechęciło a wręcz zachęciło do działania.
Mimo zmęczenia biegała po boisku i wyrywała przeciwnej drużynie piłkę gdy tylko próbowali się zbliżyć do kosza jej drużyny. Dawała z siebie wszystko.
Mecz skończył się pozytywnie dla jej drużyny – wygrali.
Rose była z siebie dumna, tym bardziej, że pochwalił ją jej wuefista.
Z racji tego, że nie znosiła się pocić często grała byle jak, ale dzisiaj pot nie wywarł na niej większej uwagi. 
Po prostu pobiegła do szatni i jako pierwsza zajęła toaletę. Obmywała spoconą twarz po czym zwolniła pomieszczenie innym a sama zaczęła się przebierać. Gdy już to zrobiła wyszła wraz z Alicją z szatni na hol czekając na ostatni w tym dniu dzwonek.
Milczały, nie miały siły na rozmowy.
Jednak cisza nie potrwała długo, bo dzwonek przyszedł zaskakująco szybko.
Wyszły na dwór i zaczęły się żegnać ze swoja klasą.
Po chwili ujrzała, że z budynku wychodzi również Matthew.
Była zbyt zmęczona żeby myśleć i zastanawiać się czy do niego podejść czy nie. Ważne było to, że miała na sobie kurtkę dzięki czemu gdy się przytula nie pozna, że jest spocona.
I podeszła, usłyszała delikatny głos.
„Cześć Rose” i była w jego ramionach. 
Nie trwało to długo jednak wystarczająco aby uszczęśliwić naszą zakochaną bohaterkę. 
Była tak zmęczona, że pożegnała się z Alicją i powędrowała prosto do szkolnego autobusu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz